Dracze, twoja opinia wiele dla mnie znaczy.
Ania, bój się bój!
0oOo0
Rozdział 3 | Polana
To było dziwne. Jeszcze kilkanaście minut temu był w
„domu”, którego domem nazwać się nie da,
a teraz szuka wyjścia z pułapki, którą jest las. Słońce powoli chyliło
się ku zachodowi. Przyzwyczajony, że brak mu zegarka spojrzał w niebo. Dzięki
położeniu słońca mógł rozpoznać godzinę. Trwała właśnie pora kolacji, czyli
osiemnasta trzydzieści, tak około. Księżyc wyjrzał już zza chmur. „Pora
poszukać miejsca do przenocowania” – pomyślał i ruszył spełnić swe
postanowienie. Szedł powoli, by niczego nie ominąć. Było tu mało miejsc, nie
miał gdzie zostać na tą jedną noc. Niebo się zachmurzyło. Pech zawsze
towarzyszył Harry’emu, więc nie dziwmy się, że tym razem znów mu doskwiera.
Zimne krople zaczęły skapywać z nieba. Zatrząsnął się, gdy pierwsza z nich
zetknęła się z jego ciałem. Jego ubranie było w tragicznym stanie. Nie, że nie
dbał o nie, po prostu dostał je już takie.
Skrył się pod drzewem, które w minimalnym stopniu
chroniło go. Nagle do uszu Harry'ego dotarły dźwięki wycia. „To tylko psy,
najwyżej wilki, nie bój się.” – Sam w to nie wierzył, ale zawsze warto jest mieć
nadzieję. Od małego trwał w przekonaniu, że magia istnieje. Zdarzało się mu
wiele niewyjaśnionych sytuacji i jeszcze ten mężczyzna. Kim on był?
„Wilki” zbliżały się w jego kierunku. Czuły zapach obcej
osoby. Ich terytorium nigdy nie zostało naruszone. Nigdy nie powinno to się
stać.
Prawdą było, że stworzenia, które zbliżały się były
wilkołakami. Na niebie widniał okrąglutki księżyc obwieszczający pełnie. Wataha
ta była jak rodzina. Wspierała się, pomagała sobie. Nikt nigdy się nie
sprzeciwiał. Dowodził nimi wódz. Potężny stwór, najpotężniejszy ze stada –
samiec alfa. Jego imię nie było tajemnicą, ale teraz pozwólmy, by otulił je
puszek tajemnicy.
Harry trząsł się z zimna i strachu. Pomimo, że było
ciepło za dnia, w końcu trwało lato, na noc temperatura obniżała się jednak diametralnie.
Przemokłe ubrania i niezagojone rany paliły. Cichy szloch wydobył się z jego
ust. Był to niewybaczalny błąd. Czułe uszyska wychwyciły ten dźwięk i ruszyły w
jego kierunku. Potter usłyszał szybkie przebieranie łap. Nie wiedział czemu to
zrobił, ale zaczął uciekać. To sprawiło, że potwory zaczęły gonić. Biegł nie
patrząc przed siebie. Upadał na kolana raniąc się do krwi. Zdzierał sobie ręce.
Nie krzyczał. Nie potrafił, obawiał się, miał wątpliwości.
Był już tym zmęczony. Ciągła ucieczka wcale mu nie
pomagała. Przykucnął. Jego oddech był
urywany. „A co mi tam” uśmiechnął się. Wokół ustawiły się bestie wrogo
wyszczerzając swe zębiska.
– To chyba już mój koniec – powiedział, a łzy
spłynęły nurtem po policzkach. – Koniec. – Powtórzył i zatrząsnął się. – Koniec.
I ruszyły. Pazury
rozdrapywały stare rany i tworzyły nowe. Zębiska zakleszczały się na ciele
przegryzając skórę. Krew sączyła się leniwym tokiem. Gdy stwory uznały, że czas
już kończyć, bo zabawa im się znudziła, zostawiły go. Zostawiły na pastwę
losu w lesie pełnym dzikich zwierząt.
Pod dużym budynkiem stali ludzie. Wymęczeni przez noc ich
stan nie wydawał się być choć odrobinę dobry. Poruszyli się. Od progu przywitał
ich zapach świeżego jedzenia, które przygotowywały pociechy wilkołaków.
– Marlena! – krzyk
rozeźlonej nastolatki rozniósł się po budynku. Zarażeni zaśmiali się. Ten brzdąc
będący córką wodza zawsze sprawiał problemy. Może nie był zbyt, jakby to
powiedzieć, groźny, ale miał jeden minus, dziewczynka ciągle stroiła sobie żarty
wraz ze swym młodszym bratem, który właśnie otarł swą piąstką zaspane oczy schodząc po schodach.
– Dziwnie pachniecie. – Chłopiec skrzywił się wyczuwając obcy zapach. – Obrzydlistwo – powiedział i
udał się do kuchni.
Wilkołaki wydały się
być zdziwione. Dziwnie pachną? Nie… Obwąchały się, nic nie wyczuły. Ruszyły zjeść śniadanie. Jedynie dwudziestopięciolatek oddalił się z pomieszczenia. On
jako jedyny również wyczuł ten zapach. Był połączeniem mokrego psa i jaśminu.
To nie wróżyło dobrze.
Wpadł na polanę i rozejrzał się spanikowany. Na środku
leżał drobnej budowy chłopiec. Był cały poszkodowany. Leśna fauna zbliżyła się
do Pottera liżąc go. Niektóre nie pewnie szturchały go łapkami, a inne
zawzięcie przymilały się do niego.
– Akysz – syknął
przeganiając zwierzątka.
Jego krok był nie
pewny. Zbliżał się starając nie wydać ani jednego dźwięku. Gdy podniósł wzrok
na twarz chłopca zamarł. Oczy Harry'ego śledziły jego ruch. Były one wyprane z
emocji. Znaczyło to, że Harry pogodził już się ze śmiercią.
– Nie! – Podniesiony pisk
wyrwał się z ust mężczyzny. Nie hamując się już podbiegł do chłopaka.
Harry skulił się na
ściółce. Znów się bał. To było dla niego za dużo. Najpierw rudy, teraz on,
wcześniej jeszcze wilkołaki, co będzie następne? Nie chciał wiedzieć. Jego
ciało wcześniej zastygnięte, a następnie nerwowo poruszone przeszyło się bólem.
– Dość. – Bezsilny szept
dało się usłyszeć w ciszy.
– Spokojnie. – powiedział blondyn podchodząc do niego. – Nie musisz się mnie obawiać.
– Mówił to samo, a
spójrz gdzie ja teraz wylądowałem.
Natan był zdziwiony,
tak nazywał się ów blondwłosy mężczyzna. „O co chodziło chłopcu? Dziwne” –
pomyślał i przykucnął przy młodzieńcu.
– Pomogę ci. Zaufaj mi
– przekonywał go.
– A co mi pozostało? –
zapytał.
– Nie wiem. – Zmieszał
się. Dziesięcioletnie dziecko, bo chyba tyle miało, takich pytań nie powinno
nigdy w życiu zadawać.
- No widzisz –
uśmiechnął się zdawkowo. – Nic.
– Zabiorę cię do
kryjówki – powiedział nie przejmując się, że Potter już zasypiał.
– Dobrze – rzekł z zarumienioną od gorączki twarzą.
Podniósł malca i
zawarczał zaborczo przytulając rozgrzane ciałko do siebie.
– Moje szczenię. – Wyszczerzył kły. – Nikomu cię nie oddam.
0oOo0
Ale mi się to podoba, niby nic niewytłumaczone, a jednak czegoś się dowiadujemy, ale nie jestem pewna jak poskładać te elemenciki, więc na razie je zostawie. :) Cha dalej mam uśmiech na twarzy po przeczytaniu tego i noe mogę go zetrzeć. :D Kim był ten Rudy? xD Kojarzy mi się z Charlim W., ale nie mam żadnych podstaw by tak sądzić prócz tego, że ten mężczyzna jest rudy. Jeszcze raz powtórzę bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Paulina
PS Dalej mam ogromny uśmiech ( co kompletnie nie pasuje do sutuacji xD )
Podoba ci się, że facet jest rudy?
UsuńA dlaczego nie??
UsuńCo do rozdziału... Super wciąga. Jak i poprzednie zresztą. Jestem STRAAASZNIEEE ciekawa, jak to się dalej potoczy, bo jest naprawdę ciekawe. Dlatego życzę ci OGROOOMUUU WENY, CZASU (choć jak już znowu się zacznie szkoła, to na pewno będzie go mniej... niestety : <) i CHĘCI na dalsze pisanie!!!
Pozdrawiam gorąco!!!
~Daga ^.^'
Rozdział mi się bardzo spodobał, tak jak poprzednie, bardzo wciąga. Jedynym minusem jest to, że nie wiesz kiedy się skończy. Tylko zdążysz się wczuć - niespodzianka - koniec.
OdpowiedzUsuńJednak jestem szczęśliwa z częstotliwości dodawanych rozdziałów.
Życzę ci dużo weny no i spokojnego odpoczynku :D
Panna Riddle
oj TAK WCIĄGA:) I TO BARDZO. I to yaoi daleko hen hen ale jest.
UsuńA ostatnie zdania super - podobno tak też Syriusz mówił do Harrego "szczeniaczku"?
Weny. Weny. Weenyyyy
Dzięki za link w mojej Księdze Gości :) Bardzo podoba mi się pomysł, chociaż niewiele wytłumaczyłaś. Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą dłuższe (wiem, wiem, narzekam). Ale rozumiem, jak to jest na początku.
OdpowiedzUsuńFajnie, że dodajesz tak często rozdziały. Obiecuję, że będę często zaglądać i komentować :)
Dużo weny
Ginger
Cudnie piszesz.kiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz.kiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, ale tak naprawdę gdzie wylądował, mam nadzieję, że Natan nim się zajmie...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem po tym rozdziale w nienormalnym stanie 😖 Pozytywnie oczywiście 😃
OdpowiedzUsuńDaughter Coś Tam